Możesz zostać

Dziś pierwszy dzień rekolekcji adwentowych. O poranku wybrałam się na roraty – uczestniczyłam we Mszy św. Chciałam jednak jeszcze wysłuchać nauki rekolekcyjnej, która miała być głoszona podczas Mszy o 10.00 i 18.30. Wydawało mi się, ze żadna z tych godzin mi nie pasuje. Mam przecież tyle zajęć, tyle spotkań, tyle książek do czytania, bibliotek do odwiedzenia… Pomyślałam sobie, ze stanowczo nie mam czasu, by uczestniczyć po raz drugi w Mszy. A jednak żałowałam, ze nie wysłucham nauki rekolekcyjnej. Dlatego postanowiłam wybrać się na samo kazanie z Mszy o godz. 10.00.

Wpadłam do kościoła w ostatniej chwili – ksiądz rekolekcjonista zaczynał już naukę. Wysłuchałam jej, a następnie, na procesji z darami, wyszłam, aby załatwiać swoje „ważne” sprawy. W przedsionku kościelnym stała siostra zakonna w granatowym habicie, z „Oremusem” w ręku. Kiedy ją mijałam, udając się do wyjścia, siostra zapytała: „A panieneczka gdzie?” Zmieszałam się i odpowiedziałam, że byłam już na Mszy roratnej, a teraz przyszłam tylko na naukę rekolekcyjną. „Ale przecież możesz zostać” – odpowiedziała siostra – „Możesz zostać na Ojcze nasz i przyjąć Komunię duchową…” Po tych słowach wróciłam wiec do drzwi głównych i uklękłam, gdyż było akurat Przemienienie chleba w Ciało. Modliłam się, ale byłam jednocześnie zła na siostrę. Mówiłam sobie: „Jak ona mogła tak ingerować w moje życie i mnie zatrzymać? Mam tyle spraw, tyle rzeczy do zrobienia…” Stałam mocno zdenerwowana przed głównymi drzwiami w przedsionku, gdy nagle mój wzrok przedarł się przez szybę i padł na Chrystusa wiszącego na krzyżu w lewej nawie. W tym momencie, gdzieś wewnątrz mnie, wybrzmiały słowa wypowiedziane przez siostrę; byłam jednak pewna, ze w tej chwili mówi je do mnie sam Jezus: „Ale przecież możesz zostać”. Niezwykły był ton tych słów. Nie były wypowiadane z wyrzutem ani z nakazem. Były wypowiadane delikatnie, a nawet nieśmiało, jak prośba. Przypomniała mi się sytuacja sprzed kilku lat, kiedy powiedziałam mamie, że zamierzam pojechać do koleżanki na Sylwestra. Tata był wtedy za granicą i mama miała zostać na Sylwestra sama w domu. Zwróciła się do mnie tamtego dnia dokładnie takim samym, nieśmiałym tonem: „Ale przecież możesz zostać”.

Zrozumiałam wtedy, jak Bogu bardzo na mnie zależy, jak On pragnie mojej obecności, chce mieć mnie przy Sobie. Nikt na świecie tak bardzo nie chce przebywać ze mną jak Jezus. Czy byłabym otoczona mnóstwem ludzi, czy nie wiem, jak bardzo byłabym samotna i opuszczona, On chce być ze mną! Spojrzałam więc wtedy na krzyż i natychmiast popłynęły mi z oczu łzy, z tej wielkiej Miłości Boga do mnie. Z mokrymi oczami odmawiałam Ojcze nasz i nagle odczułam wielką wdzięczność dla siostry, że mnie tu zatrzymała, że mogłam doświadczyć tak wspaniałego spotkania z Panem Jezusem. Zbliżała się chwila przekazania znaku pokoju. Pomyślałam, że koniecznie musze podejść do siostry i uścisnąć jej dłoń – na znak pokoju i podzięki. Dyskretnie otarłam wiec łzy i odwróciłam się od drzwi, by podejść do siostry. Byłam pewna, że stała za mną. Okazało się jednak, że siostry za mną nie było. Wyszłam w kierunku drzwi wejściowych do kościoła, żeby sprawdzić, czy siostra nie stoi gdzieś dalej. Nie było jej nigdzie. Dotarło do mnie ostatecznie, ze działał przez nią sam Jezus.

Córko moja, ale przecież możesz zostać”. Tak, Jezu, mogę! Mogę zostać dziś i jutro i przez cale życie. Nie chcę, żebyś musiał się o mnie upominać. Czym są moje „ważne” sprawy w porównaniu z Tobą? Jezu, niechaj nie ma Tobie równych w moim życiu. Tak więc zostałam nie tylko do końca Mszy o 10.00, ale wybrałam się także na naukę rekolekcyjną po Mszy o 18.30. Okazało się, że po niej ksiądz rekolekcjonista zaprosił nas, każdego, do indywidualnego błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem. Po raz pierwszy w życiu Jezus błogosławił mnie osobiście… Tak bardzo się cieszyłam, ze zechciałam z Nim zostać, odkładając na bok wszystkie (mało) „ważne” sprawy.
Zostałam, tak jak wtedy na Sylwestra.

Taki właśnie jest Jezus: nie nakazuje, nie obraża się, nie zmusza, On wręcz cichutko proponuje: „Możesz zostać”. Reszta zależy od człowieka.
To była moja najważniejsza nauka rekolekcyjna tego roku. A może tego życia?

Agata

Print your tickets