Świadectwo Moniki

JEZUS ŻYJE!!!!! I JEST DAWCĄ ŻYCIA! :):):):)

Prawie rok temu mocno doświadczyła tego Monika. Niektórzy z nas znają Monikę osobiście, niektórzy ze słyszenia.. ale chyba większość z nas modliła się za nią wtedy kiedy po ludzku nie było już szans.
Zapraszamy Was do przeczytania świadectwa Moniki ( w czytaj więcej).

27 kwietnia 2009 roku moje życie odwróciło się do góry nogami, a wszystkie moje plany życiowe obróciły się w gruzy, runęły. Z bardzo ostrym bólem brzucha zostałam zawieziona karetką do szpitala. Wcześniej lekarz leczył mnie przez tydzień na wrzody. W szpitalu okazało się, że to o wiele poważniejsze niż wrzody, w trybie prawie natychmiastowym trafiłam na stół operacyjny. Operacja trwała długo, do nocy. Okazało się, że lekarze wydobyli mi z brzucha 2 litry ropy, do tej pory zresztą nie wiedzą skąd się tam wzięła. W bardzo ciężkim stanie wylądowałam na OIOM-ie, w stanie śpiączki, z rurami, pod respiratorem itp. Kiedy mój przyjaciel Michał pojawił się po operacji u lekarza, ten kazał mu usiąść wygodnie w fotelu, zrelaksować się i …. powiedział, że nie dożyję rana…
Potem nawet jak dożyłam do rana lekarze mówili, żeby sobie absolutnie nie robić żadnych nadziei, że stan jest krytyczny, nie dawali mi żadnych, absolutnie żadnych, szans na przeżycie. I mocno to podkreślali. Ropa przedostała się z krwią do wszystkich organów, te organy przestawały pracować, jedyne co mi chyba jeszcze dobrze pracowało to był mózg i serce. Nastąpił wstrząs septyczny, wyniki przekraczały wielokrotnie wszelkie normy.

W tym czasie bardzo wielu ludzi w całej Polsce i za granicą modliło się za mnie. Modlili się moi przyjaciele, rodzina, znajomi (były nawet w necie dyżury modlitewne za mnie, na które można się było zapisać – co godzina inne osoby modliły się Koronką za mnie), modliły się za mnie małe dzieci, modliły się całe klasy moich znajomych katechetów, zaprzyjaźnieni księża, zakony, wspólnoty, były za mnie odprawiane Msze św. w Polsce i za granicą, krążyły maile w necie o moim stanie zdrowia, moi przyjaciele poruszali niebo i ziemię.
Do tej pory spotykam ludzi, prowadząc np. jakiś kurs Szkoły Nowej Ewangelizacji czy mówiąc to świadectwo, którzy podchodzą do mnie i mówią: „A to Ty jesteś ta Monika 🙂 Modliliśmy się za Ciebie…”; Mnie to nieustannie dotyka i wzrusza. Modliło się za mnie właśnie też mnóstwo osób, które mnie osobiście w ogóle nie znały.
I nastąpił Cud, Cud Bożej Miłości…. Przeżyłam… Jestem głęboko przekonana, ze gdyby nie Pan Bóg i te wszystkie bezinteresowne modlitwy tak wielu ludzi mnie by już tu nie było… O tym jestem głęboko przekonana… Po ludzku nie dawano mi żadnych szans na przeżycie, żadnych…
Dyrektorka szpitala, w którym obecnie się leczę, po przeczytaniu historii mojej choroby powiedziała wprost, że to jest cud, że z tego stanu, w którym byłam, się nie wychodzi… I to samo stwierdzili lekarze w szpitalu, w którym leżałam na OIOM-ie, a potem na chirurgii – że to był cud….

Po śpiączce poszły mi wszystkie mięśnie, nie chodziłam, nie siedziałam, nie umiałam stać, a nawet przewracać się z boku na bok, myślałam, że upłyną lata świetlne zanim będę mogła jeździć na rowerze i chodzić po moich ukochanych górach. Jednak Pan Bóg i nad tym czuwał i już latem między drugą a trzecią operacją nie tylko nauczyłam się z powrotem chodzić, ale wybrałam się na parę wypraw rowerowych, a w minionego Sylwestra chodziłam trochę też już po moich ukochanych górach.

Przy okazji drugiej operacji, która okazała się w moim przypadku jeszcze konieczna, wykryto u mnie inną bardzo poważną chorobę – raka z zaawansowanymi już przerzutami. Nie wiem jak się to wszystko skończy. Ale każdy dzień jest jakby dany mi przez Pana Boga – dzień dany mi po to, abym mogła mówić o Jego Miłości innym ludziom i po to, abym sama mogła doświadczać Jego Miłości.

To jeszcze nie koniec historii z kwietnia 2009 r. Po paru miesiącach umówiła się ze mną w kawiarni moja koleżanka, powiedziała, ze wcześniej nie była mi tego w stanie powiedzieć. Ale dokładnie tego dnia kiedy ja umierałam, ona chciała sobie odebrać życie… i mówiła, że nic by jej wtedy nie powstrzymało, nic… Siedziałyśmy w tej kawiarni i razem płakałyśmy, ja widziałam, że mówiła to bardzo poważnie..
I zadzwoniła do niej wtedy nasza wspólna koleżanka, informując ją, co się ze mną dzieje. Powiedziała, ze tak to w nią uderzyło, że wiedziała, że nie może tego zrobić. I powiedziała, że gdyby nie moje umieranie ona nie stałaby tego dnia w kawiarni przede mną i by ze mną nie rozmawiała, że jej potrzebne było moje umieranie, żeby ona mogła żyć…. Taki dla niej był sens tego wydarzenia… tak się tym Pan Bóg posłużył.

Inne moje koleżanki z kolei pod wpływem tych wydarzeń skonkretyzowały swoje powołania zakonne. Jakiś znajomy mojej koleżanki, który modlił się za mnie, nawrócił się przez to. Kogoś innego z kolei Koronka za mnie trzymała przy życiu duchowym. Takich przykładów na pewno można znaleźć więcej – to jak Pan Bóg może się posłużyć czymś co jest pozornie niczym dobrym, co jest śmiercią, umieraniem, cierpieniem. A On może wyprowadzić z takich rzeczy TYLE DOBRA!

Jestem teraz między 16 a 17 chemią, co półtora tygodnia przebywam 3 dni w szpitalu na chemioterapii, po ludzku nie za bardzo to na razie pomaga, mam przerzuty na wątrobie i na płucach, ale wiem, że będzie jak Bóg chce. Jeżeli będzie chciał, żebym tu na ziemi jeszcze pożyła i pełniła jakąś Jego misję, to wiem, że dla Niego nie ma nic niemożliwego.
Nie wiem co będzie ze mną dalej, ile jeszcze pozostanę tu na tej ziemi, ale chciałabym by Pan Bóg mógł się tu na ziemi jeszcze mną teraz posługiwać, ofiarowuję mu moje cierpienie w różnych intencjach, często za ludzi, którzy proszą mnie o modlitwę. Dalej robię to, co wcześniej: rekolekcje dla młodych, kursy ewangelizacyjne SNE, ewangelizacje na Juwenaliach, dla bierzmowanych, fora ewangelizacyjne, prowadzę portal Jezus.waw.pl, itd. itp. Może z większą świadomością czasu i tego, że za chwilę może mnie już tu nie być…. Ewangelizacja… – to jest największe pragnienie mojego serca, którego nie było i nie jest w stanie wyrwać żadne, nawet najtrudniejsze wydarzenie mojego życia.

Dziękuję Panu Bogu za Cud Jego Miłości i za wszystkich ludzi, których mi w tym wszystkim daje.
Monika

Print your tickets